31 maj 2017

[Trzecia zmiana] ONESHOT (Part.1)

Witam moi Kochani po nieco dłuższej przerwie.
Wiem, że notki miały pojawiać się częściej, lecz zabrakło mi czasu oraz chęci na napisanie czegokolwiek.
No, ale teraz już jestem i powracam do Was z nieco inną historią. Nie martwcie się jednak, gdyż kontynuacja 'Saving Light' nastąpi niebawem.

Nie przedłużając, zapraszam do lektury...

Uwaga!!

Rzeczywistość.
Mogą występować aluzje oraz podteksty seksualne.
Czytacie na własną odpowiedzialność.

*

Bohaterowie odcinka:

Haruno Sakura (Saki)
Uchiha Itachi
Hoshigaki Kisame (Ryba)
Yahiko (Pein)

*

[Itachi]

- Mamy problem - odezwał się nagle Pein, szef baru nocnego 'Akatsuki'. Uchiha wraz z Hoshigaki'm spojrzeli na niego uważnie - Kakuzu i Hidan zrezygnowali - oznajmił.

- Jak to? - zapytał zdziwiony Kisame.

- Normalnie - westchnął rudowłosy i zastanowił się chwilę - Musimy poszukać kogoś na ich miejsce - zadecydował.

- Myślisz, że to takie proste? - rzucił drugi z barmanów, Itachi.

- Nie mamy innego wyjścia. We trzech sobie nie poradzimy, a Deidara z Sasori'm wracają z urlopu dopiero za tydzień. No a Konan, sami wiecie - skwitował kolczykowaty, kierując swe myśli w stronę ciężarnej narzeczonej.

- Yahiko ma rację - wtrącił karooki - Nie damy rady sami tego ogarnąć. Potrzebujemy kogoś do pomocy i to jak najszybciej, dlatego jeszcze dzisiaj zrobimy kartki informacyjne - na tym zakończyli temat.

Rano, kiedy wszystko mieli już gotowe, rozdzielili ulotki między sobą i zamykając lokal, ruszyli w różnych kierunkach miasta...

*

[Sakura]

- Kiedy w końcu zaczniesz coś robić? - różowowłosa usłyszała pytanie ojca, wchodzącego do salonu - Sakura?

- Przepraszam, tato...zamyśliłam się - odpowiedziała - Czy mógłbyś powtórzyć?

- Chciałbym, żebyś zaczęła coś robić. Może nawet jakaś praca, czy coś. Tak to siedzisz w domu całymi dniami i tylko się nudzisz - odparł - Wiem, że stać nas na wszystko, ale przydałaby ci się jakaś rozrywka, no i zyskałabyś trochę nowych doświadczeń - stwierdził z lekkim uśmiechem, poklepując lekko córkę po ramieniu.

- Pójdę się gdzieś przejść i przy okazji o tym pomyślę - rzuciła, wstając z kanapy i ruszając w stronę przedpokoju.

Założyła trampki i opuściła mieszkanie. Po chwili podążała już wzdłuż jednej z ulic Konohy...

*

       Godzina intensywnego myślenia pomogła jej dojść do wniosku, że ojciec miał rację. Zdecydowanie zbyt wiele czasu spędzała przed ekranem telewizora, czy komputera. Postanowiła wprowadzić jakieś zmiany w swym dotychczasowym życiu.

- Znaleźć pracę... - urwała, kiedy boleśnie w coś uderzyła i aż zamknęła oczy.

Prawie by upadła, gdyby nie czyjeś silne ramiona, które pochwyciły ją tuż nad twardym chodnikiem. Uchyliła lekko powieki i spojrzała na wybawcę.

- Nic ci nie jest? - zapytał nieco wystraszony brunet, stojący tuz nad kucającą Haruno.

- N-nic...d-dziękuję - wyjąkała zielonooka, w pełni ukazując swój szmaragdowy wzrok.

Uchiha, niczym zaczarowany, pomógł jej wstać i nadal trzymając dłoń dziewczyny, powiedział:

- Jestem Uchiha...Uchiha Itachi.

- Haruno Sakura - odparła i dopiero po chwili bardziej przyjrzała się nieznanemu dotąd mężczyźnie.

Był wysoki i dość dobrze zbudowany. Jej uwadze nie umknął również fakt, iż Itachi był też bardzo przystojny.
Jednak szybko zganiła się za te myśli i ponownie zabrała głos:

- Jeszcze raz, dzięki.

- Nie ma za co - przez moment patrzył na różowowłosą, kiedy nagle przyszedł mu do głowy pewien pomysł - Może chciałabyś pracować w naszym barze, Saki? - zapytał, zdrabniając jej imię i czekając na odpowiedź.

- W barze? - spojrzała na faceta podejrzliwie.

- A czemu by nie? Akurat potrzebujemy dodatkowej osoby, bo zostało nas teraz trzech i jest trochę ciężko. Co ty na to?

- Więc, od kiedy mogłabym zacząć? - zagadnęła, nagle zainteresowana.

- Jeśli chcesz, to nawet od dziś - zapewnił.

- Serio? - zdziwiła się.

- Oczywiście, Saki. Potrzebujemy barmana od zaraz, więc przyjdź o dwudziestej pod ten adres - podał ulotkę dziewczynie - Miło było cię poznać, Sakurciu, ale teraz muszę już iść. Mam nadzieję, że wpadniesz - powiedział na koniec, żegnając się - To do wieczora.

Brunet poszedł, pozostawiając oniemiałą Haruno samą na chodniku.
Kiedy ta się otrząsnęła, wróciła do domu, gdzie nikogo nie zastała...

*

[Itachi]

       Uchiha, znajdując potencjalną kandydatkę na nową barmankę, zaprzestał dalszych poszukiwań i po prostu wrócił do swojego mieszkania. Przed tym jednak, zadzwonił do Yahiko i Kisame, by przekazać im nowinę.
Wszyscy umówili się na dwudziestą. Itachi miał szczerą nadzieję, iż Sakura jednak się zjawi.

- Musisz przyjść - westchnął i z tą myślą udał się na spoczynek.

Zdecydowanie, nocne zmiany nie służą nikomu. Coś kosztem czegoś i akurat długowłosy znał to z własnego doświadczenia.
W dzień sen, w nocy praca i taka była kolej rzeczy...

*

[Sakura]

       Zielonooka właśnie kończyła się szykować do nowej pracy, kiedy zagadnął ją ojciec:

- Wybierasz się gdzieś, że tak się stroisz? - zaśmiał się pan Haruno.

- A i owszem. Chyba znalazłam robotę - oznajmiła dumnie.

- Poważnie? To chyba dobrze, ale... - pomyślał chwilę - O tej porze? Przecież zaraz dwudziesta - zauważył mężczyzna.

- Co za praca? - usłyszeli nagle kobiecy głos, należący do rodzicielki dziewczyny - Sakura?

- Nie martwcie się. Spotkałam dziś jednego chłopaka, który pracuje w barze i akurat potrzebują teraz kogoś do pomocy. No i chcę tam iść - powiedziała entuzjastycznie.

- Już się bałam, że to coś innego - odetchnęła z ulgą - W takim razie powodzenia.

Cicho podziękowała, po czym została sama w pokoju.
Skończyła się ogarniać, na koniec spoglądając w lustro. Miała na sobie szare rurki z lekkimi przetarciami, czarny podkoszulek z nadrukiem, do tego jeansową kamizelkę z ćwiekami oraz czerwone trampki na rzepy. Przydługie, różowe włosy spięła w kucyk, ukazując w pełni swoją twarz, lekko przyozdobioną delikatnym makijażem. Spryskała się jeszcze ulubionymi perfumami.
Zgarnęła telefon, trochę kasy i wizytówkę baru, po czym opuściła pomieszczenie.
Pożegnawszy się z rodzicami, wyszła z domu, kierując się w stronę 'Akatsuki'...

*

       Na miejsce dotarła dość szybko, gdyż nie było to daleko.
Nie przejmując się niczym, pewnie weszła do budynku. Nie była to jeszcze trzecia zmiana, dlatego nie zdziwił jej widok pustej sali.
Po chwili usłyszała czyjeś głosy, które z każdym kolejnym krokiem coraz bardziej się nasilały, aż w końcu ujrzała przed sobą sylwetki trzech mężczyzn. Jednego z nich poznała od razu.

- Dobry wieczór - powiedziała nieśmiało, czując na sobie baczne spojrzenie pozostałych dwóch kolesi.

- Witaj, Sakura - wtrącił Uchiha z lekkim uśmiechem - Dobrze, że jednak przyszłaś. Poznaj Kisame i Peina, naszego szefa - wskazał towarzyszy.

- Haruno Sakura...bardzo mi miło - rzuciła, podając im dłonie w geście powitania.

- Hoshigaki Kisame, znany również jako Ryba - powiedział, spoglądając uważniej na dziewczynę - Zupełnie, jakbym widział Deidarę - skwitował rekinowaty, lustrując krytycznym wzrokiem ubranie nowej - Witaj w klubie, młoda.

- Ja jestem Yahiko, ale mów mi Pein lub szefie - zagadnął rudy, wcinając się niebieskoskóremu w słowo - Trzeba ją oprowadzić i zapoznać z nowymi obowiązkami - ostatnie skierował do Uchihy, na co ten jedynie przytaknął...

*

       Krok po kroku poznawała wszystko, co należało do zakresu jej obowiązków w pracy.
Przed samym rozpoczęciem dostała swój unikatowy strój barmanki.
Punkt dwudziesta druga wywiesili tabliczkę z napisem 'OTWARTE', czekając na, pierwszych tego wieczoru, klientów.
Nieco spięta, stanęła za ladą.

- Rozluźnij się - usłyszała za sobą głos Itachi'ego - Dasz radę, zobaczysz - poklepał ją lekko po ramieniu, jakby dodając tym samym otuchy.

- Jasne - mruknęła niepewnie.

'W końcu trzeba sobie jakoś radzić' - pomyślała kwaśno...

*

       Ludzi przybywało z każdą chwilą. Cała czwórka miała ręce pełne roboty.
Sakura dopiero teraz zrozumiała powagę sytuacji i postanowiła dać z siebie wszystko.

Bar prosperował jedynie w nocy i oferował nie tylko trunki alkoholowe, ale również napoje, kawę, herbatę i różnego rodzaju przekąski oraz słodycze.
Dwoma ostatnimi zajmował się głównie Kisame, gdyż sam lubił gotować.

Uchiha i Haruno stali za barem, czekając na kolejne zamówienia...

*

       Dochodziła piąta nad ranem, kiedy to zielonooka zaczęła odczuwać lekkie zmęczenie.

- Może chcesz odpocząć, Saki? - zagadnął ją nieco zaniepokojony brunet.

- Nie...jest dobrze - zapewniła.

- Chodź i nie marudź. Jesteś tu pierwszy dzień i dobrze ci idzie, ale powinnaś trochę odsapnąć i się przewietrzyć. Poza tym, jeszcze godzina i koniec - to mówiąc, chwycił Haruno za rękę i bez żadnych ceregieli wciągnął ją na zaplecze.

Za ladą zastąpił ich Pein, z ulgą stwierdzając, iż tłok na sali nieco się zmniejszył.

- Jak ci się tu podoba, Saki? - zapytał długowłosy.

- W porządku - westchnęła - Powiem ci coś, Uchiha - Itachi uniósł prawą brew do góry - Dopiero teraz czuję, że żyję - zaśmiała się, jakby na potwierdzenie własnych słów.

- A przedtem nie czułaś, że żyłaś?

- Przedtem czas spędzałam głównie w szkole, a kiedy już ją skończyłam, przesiedziałam przed kompem lub telewizorem, albo na zwiedzaniu - wyjaśniła pokrótce - Ale, ileż to można.

- Czyli, jednym słowem, nuda?

- Właśnie tak - ponownie westchnęła.

Uchiha musiał przyznać, że Sakura była bardzo urodziwą dziewczyną i miała w sobie coś z najlepszych na świecie słodyczy.
Mógłby ją dłużej tak podziwiać, ale opamiętał się, kiedy napotkał zdziwione spojrzenie młodszej.

- Mam coś we włosach, albo na twarzy? - zapytała, zdezorientowana.

- Nie, nic tam nie masz - powiedział, zgodnie z prawdą.

- To czemu mi się tak przyglądałeś? - uniosła brwi w geście zaciekawienia.

Co miał jej niby odpowiedzieć?

'Bo mi się podobasz?' - pomyślał i zganił się zaraz za to.

Bez zbędnych tłumaczeń, podszedł do niej na tyle blisko, że niemal stykali się ze sobą ciałami.
Był sporo wyższy, lecz ów fakt nie przeszkodził mu w tym, co miał zamiar zrobić.
Pochylił się lekko nad różowowłosą, po czym musnął delikatnie jej wargi swoimi. Nie napierał na nią, a czekał jedynie na jakąś reakcję.
Zszokowana Haruno nie oddała pocałunku i oszołomiona, po prostu wyszła, zostawiając wszystko.

Nie rozumiała, dlaczego Itachi to zrobił. Niczego w tamtym momencie nie rozumiała...

*

       Na dworze było już widno. Nowy dzień powoli budził się do życia, zaszczycając zielonooką pierwszymi promieniami słońca.
Szła ona właśnie ulicą, prowadzącą do posiadłości Haruno. W głowie jej szumiało od nadmiaru wrażeń, związanych z brunetem.
Dlaczego to ją tak poruszyło? Sama nie wiedziała, ale jednego była pewna. Podobało jej się to, jak cholera i z chęcią jeszcze raz by zasmakowała kuszących warg chłopaka.

Dotarła do domu, gdzie zastały ją pustki. Jak się okazało, rodzice zostawili krótką informację o tym, iż wyjechali na wakacje i mieli wrócić dopiero za około miesiąc.

- Nie ma to jak wolna chata - powiedziała, zaraz po przekroczeniu progu własnego pokoju.

Nie wiedząc, co ze sobą zrobić, wzięła szybki prysznic i, w samej tylko bieliźnie, poszła spać...

*

[Itachi]

       Brunet wiedział, że powinien rozegrać to inaczej, ale nie mógł się powstrzymać.
Pragnął Sakury niemal od początku, choć sam nie wiedział o niej praktycznie nic.

Po kwadransie wrócił za bar.

- A gdzie różowa? - zapytał go Ryba.

- Puściłem ją do domu. To jej pierwszy dzień, więc wiesz - skłamał.

- No tak...w sumie, my też niedługo kończymy - zauważył rekinowaty.

- I dobrze, bo sam jestem już zmęczony - skwitował Uchiha.

Jego myśli nie pozwalały mu się na niczym skupić. W głowie ciągle odtwarzał sobie obraz uśmiechniętej Haruno.

Chciał ją znowu zobaczyć mimo, iż widział dziewczynę dosłownie przed chwilą.
Stanu, w jakim się znalazł, nie mógł nazwać jeszcze miłością, gdyż takowej nigdy nie zaznał i nie wiedział, czym dokładnie jest.
Jednak było coś takiego w tej kruchej istotce, co sprawiało, że zapragnął się o nią troszczyć, opiekować się nią, zawsze przy niej być.

Brzmi jak kicz z taniego romansu, ale to właśnie czuł Itachi, odkąd tylko ujrzał Sakurę po raz pierwszy wtedy na ulicy, kiedy to uratował jej, może nawet, życie...

*

       Szósta nadeszła wielkimi krokami. Brunet wyszedł z baru, kierując się od razu do domu.
Musiał przemyśleć kilka spraw, bo inaczej by zwariował...

*

[Sakura]

       Przez następne dwa tygodnie, Haruno nie zjawiła się ani razu w pracy. Nie odbierała telefonów, jeśli już, były to jedynie te od rodziców.
Nie wyobrażała sobie spotkania z Uchihą po tym, co miało miejsce na zapleczu. Nie chciała, bo bała się uczucia do bruneta, które nagle w niej zakiełkowało.
Nic o sobie nie wiedzieli, jednak każdy, nawet przypadkowy, obserwator zauważyłby między nimi chemię, zaczątek bardzo pięknego uczucia, miłości...

*

       Początek następnego tygodnia zapowiadał coś nowego, lecz Sakura tego jeszcze nie wiedziała.

Niemal natychmiast zerwała się z kanapy w salonie, tym samym przerywając oglądanie tandetnego filmu w telewizji, gdy nagle usłyszała dźwięk dzwonka, zapowiadający nadejście nieproszonego gościa.
Niezadowolona, stanęła przed drzwiami, otwierając je z rozmachem i natychmiast zamarła z ręką na klamce. W wejściu stał Uchiha we własnej osobie.

- Witaj, Saki - powiedział smutno.

- I-Itachi, co ty tu robisz? - nie ukrywała zdziwienia.

- Mogę wejść?

- J-jasne - zająknęła się różowowłosa, wpuszczając go do środka i zamykając na powrót drzwi - Napijesz się czegoś? - zapytała.

- Może soku, jeśli masz - odparł.

Dziewczyna poszła do kuchni i nalała dwie szklanki soku pomarańczowego. Po chwili wróciła do salonu i stawiając napoje, usiadła obok gościa, nawet na niego nie patrząc.

- Nie przychodzisz do pracy...nie podobało ci się tam? - rzucił nagle.

- Podobało, ale... - przerwał jej długowłosy.

- Ale co?! Powiedz wprost! - podniósł nieco głos, co jeszcze bardziej nakłoniło zielonooką do skulenia się w sobie.

- Bo ja...bo ty, my... - jąkała się, a na jej twarzy wystąpiły delikatne rumieńce - Bo wtedy ty mnie...no wiesz i ja...sama nie wiem, ale nie mogę przestać o tym myśleć - wydusiła w końcu, spuszczając wzrok.

- Masz na myśli... - urwał i unosząc jej twarz, musnął delikatnie wargi Haruno, badając ich fakturę swoimi - To? - dokończył, kiedy się od niej odsunął.

Ta ponownie spuściła wzrok i chicho odpowiedziała:

- Dlaczego to zrobiłeś? - wyszeptała.

- Podobałaś mi się wtedy...nadal podobasz i to z każdym dniem coraz bardziej. To chyba dlatego - wyjaśnił, czym wywołał zdziwienie u młodszej.

- Przestań...nie mów tak, proszę.

- Wróć do pracy, Saki. Poznasz naszych dwóch przyjaciół, Deidarę i Sasori'ego - zmienił temat, by jeszcze bardziej jej nie zażenować.

- Przyjdę jutro - zapewniła.

Nagle Itachi'emu przyszedł do głowy pewien pomysł.

- Może zostałbym u ciebie do jutra? - zagadnął po chwili milczenia.

- U mnie? Do jutra?

- Dzisiaj i tak mam wolne...co ty na to? Byśmy się lepiej poznali i w ogóle pogadali - przekonywał dalej.

- Nie wiem, czy to dobry pomysł.

Perspektywa spędzenia nocy z Uchihą pod jednym dachem była nader kusząca i sama myśl o tym sprawiła, że dziewczyna poczuła nagłą potrzebę rozładowania napięcia, jakie momentalnie zaczęło ogarniać jej dolne partie ciała.
Musiała coś z tym zrobić i to szybko.


- Chodź - powiedziała, po czym chwyciła dłoń bruneta i pociągnęła go za sobą na piętro - Rozgość się, a ja zaraz wracam - to mówiąc, zostawiła długowłosego w pokoju, samemu idąc do łazienki...

*

Koniec części pierwszej, lecz nie ostatniej, gdyż będzie jeszcze druga.

Tekst był napisany kilka lat temu i miał nieco inną tematykę, tym bardziej bohaterów.
Dziś postanowiłam go znacznie odświeżyć i powstało takie oto dzieło.

Przeskoki w czasie...no nie da się ukryć, ale są.

Szczególnie nie polecam osobom, które nie lubią tego typu twórczości. Resztę zaś zapraszam na kolejny part...niebawem.

Pozdrawiam :)